wtorek, 19 lutego 2013

Halo!

Drogi anonimowy komentatorze/ Droga anonimowa komentatorko,

Twój komentarz został usunięty. Po pierwsze nie miał nic wspólnego z postem, po drugie był  bardzo nietaktowną uwagą ad personam. Wolałabym takie uwagi słyszeć osobiście, a już na pewno nie anonimowo. Brakuje Ci śmiałości?

pozdrawiam,
Ami


Wszystkich niezainteresowanych przepraszam za spam. A uwagi osobiste proszę kierować do mnie face2face.

Pita! (cz. 2)

Drugi przepis na pitę. Na pewno zdrowszą  :) a w smaku bardziej wytrawną. Ta z mąki pełnoziarnistej. Ta również wyszła u mnie bez kieszonek. Wg. oryginalnego przepisu smaży się ją, ja jednak piekłam. 

Pita 2
Przepis wg. przepisu z  Zachciało Mi się Gotować



































Czas: 
min. 12h na wyrastanie zaczynu, min. 2h na wyrastanie ciasta + 30 min. na wyrastanie chlebków + 10 min. na  pieczenie

Składniki (na 6-8 chlebków, korzystałam z połowy składników z oryginalnego przepisu):

* Zaczyn:
1 szkl. chłodnej wody
1 niecała łyżeczka drożdży instant
1 szkl. mąki pełnoziarnistej pszennej
0,5 łyżeczki cukru

duża miska
łyżka, najlepiej drewniana
folia spożywcza, może być aluminiowa

W  misce wymieszać wodę, cukier i drożdże. Stopniowo dodawać mąkę, mieszać aż do uzyskania konsystencji gładkiej, jednolitej pasty. Przykryć folią i odstawić do wyrastania (wg. oryginału w chłodne miejsce, u mnie w temp. pokojowej) na min. 12h, u mnie zaczyn stał ok. 36h.

*Ciasto właściwe:
zaczyn
1 łyżeczka soli
1-2 łyżki oliwy + oliwa do posmarowania ciasta
1,5 szkl. mąki pszennej pełnoziarnistej + mąka do podsypywania ciasta, do tego lepiej nadaje się biała

duża miska (może być ta z zaczynem)
ściereczka z naturalnego, oddychającego materiału (np. len lub bawełna)
pergamin (papier do pieczenia)
duża deska/ taca/ ...
duża blacha
ew. wałek do ciasta

Jak zrobić:
Do miski z zaczynem dodać sól, oliwę i stopniowo mąkę. Wyrobić gładkie, luźne, elastyczne i nie klejące ciasto. Jeśli jest zbyt klejące dodać mąki, jeśli za twarde oliwy lub/i wody. Gotowe ciasto posmarować oliwą, aby nie wysychało i zostawić w misce, przykryć ściereczką. Postawić w ciepłym i spokojnym miejscu na min. 2h do wyrastania. Powinno przynajmniej podwoić swoją objętość.

Wyrośnięte ciasto ponownie wyrobić, aby pozbyć się nadmiaru powietrza ze środka. Podzielić na równe części, powinno być ok. 8 szt. Formować w kule i ułożyć na wysypanej mąką desce, tacy, blacie, ...Przykryć ściereczką i pozostawić na ok. 30 min. do ponownego wyrastania.

Wg, oryginalnego przepisu kule rozwałkować i smażyć. U mnie, w wersji pieczonej: rozpłaszczyć kule w rękach, ułożyć na pergaminie i przykryte pozostawić na kolejne 30 min do wyrośnięcia.

W tym czasie rozgrzać piekarnik do min. 200 st. C., również nagrać pustą blachę. Na gorącą blachę delikatnie zsunąć chlebki na pergaminie. Piec ok. 10 min. do momentu aż się zarumienią, bez otwierania piekarnika, aby nie opadły.

Wyjmować i nie układać jednej na drugiej, aby nie opadły. Najlepiej podawać od razu. Jeśli wystygną i zrobią się twarde, można je łatwo odświeżyć w tosterze.

Smacznego!

Pita! (cz. 1)

Ostanie dwa tygodnie były dłuuugie, intensywne, męczące. Dostałam kilka kolejnych mniejszych i większych prezentów bez okazji. Kuchnia nadal nieskończona. Znów śnieg. Praca, praca, praca. A czas leci.

Dziś wreszcie obiecana pita. Do hummusu. Do sałatek, do zup, do innych past, do pojadania z oliwą lub nawet bez niczego. Jest po prostu dobra. Poza tym robi się ją bardzo łatwo i naprawdę trudno tu coś zepsuć. Trzeba tylko pamiętać, że drożdże lubią ciepło, ciszę i spokój. Ostatnio robiłam pitę, kiedy obok cały czas pracowała wyrzynarka - robi dużo nieprzyjemnego hałasu - i ciasto nie wyrosło. Poza tym trzeba pamiętać, żeby dodawać ciepłą (letnią), ale NIE gorącą wodę.




































Pitę robiłam z dwóch przepisów: jedną z mąki pszennej z wysokiego przemiału (u mnie 550), drugą z pełnoziarnistej pszennej. Obie dobre, choć ta pierwsza jednak troszkę lepsza.

Ciasto na pitę powinno być gładkie, luźne i nie kleić się do rąk. Przed odstawieniem do wyrastania warto posmarować je oliwą, aby nie wysychało na wierzchu.


Pita 1
Przepis z MniamMniam.com

 

































Czas: 
w sumie ok. 2h (10 min. na przygotowanie ciasta, 1h + 20 min. + 20 min. na wyrastanie ciasta, ok. 10 min. pieczenie)

Składniki (na 6-8 chlebków, korzystałam z połowy składników z oryginalnego przepisu):

ok. 200 ml  letniej wody (niecała szklanka)
1 łyżeczka drożdży instant
1 łyżeczka cukru
1-2 łyżki oliwy + oliwa do posmarowania ciasta
0,5 łyżeczki soli
1 szklanka mąki pszennej (u mnie typ 550, czyli z wysokiego przemiału, tzw. biała mąka) + mąka do podsypania ciasta

miska
szklanka
ściereczka do przykrywania ciasta (z naturalnego, oddychającego materiału, np. len lub bawełna)
pergamin (papier do pieczenia)
ew. duża deska lub taca do układania chlebków
duża blacha do pieczenia
ew. wałek do ciasta 

Jak zrobić: 
Drożdże i cukier wsypać do letniej wody, wymieszać, zostawić na 5-7 minut, aż zaczną tworzyć się pęcherzyki - płyn zacznie bomblować, będzie miał intensywniejszy zapach drożdży, a na wierzchu zacznie się robić pianka.

Mąkę z solą wsypać do dużej miski, wlać wodę z drożdżami, wlać oliwę i wyrobić ciasto. Ciasto powinno być luźne, gładkie, elastyczne i nie klejące. Jeśli się klei trzeba dodać jeszcze trochę mąki, a jeśli jest twarde trochę oliwy lub/i ciepłej wody.

Gotowe ciasto posmarować oliwą, aby nie wysychało. Zostawić w misce i przykryć ściereczką. Odstawić w ciepłe, spokojne miejsce na min. 1h do wyrastania. Powinno co najmniej podwoić swoją objętość. Może stać ok. 12h max., ale nie nadaje się do dłuższego przechowywania.

Wrośnięte ciasto podzielić na równe części, powinno wyjść 6-8 szt. Każdą cześć uformować w kule, można rolować w rękach, tak aby przy okazji pozbyć się zbędnego powietrza ze środka, ale NIE zgniatać mocno. Kule ułożyć na blacie/desce/... wysypanej mąką, przykryć ściereczką i zostawić na ok. 20 min. do dlaszego wyrastania. 

Następnie każdą kule spłaszczyć rękoma lub rozwałkować, tak aby powstały płaskie krążki o grubości ok. 1 cm lub mniej i średnicy ok. 10-15 cm. Układać krążki na pergaminie, ale nie na blasze, na której będą pieczone. Można na blacie, na desce, tacy,.. - tak aby potem było łatwo całość zsunąć na blachę. Przykryć ściereczką i zostawić do ponownego wyrastania na kolejne 20 min.

W tym czasie rozgrzać piekarnik do min. 200 st. C. Do gorącego piekarnika włożyć pustą blachę i ją rozgrzać. Wyrośnięte chlebki można posmarować z wierzchu oliwą przed pieczeniem. Zsunąć je delikatnie na pergaminie na gorącą blachę i piec ok. 10 min. w wysokiej temperaturze aż się zarumienią. Powinny zrobić się gładkie na wierzchu i puchate. W czasie pieczenia nie otwierać piekarnika, aby ciasto nie opadło.

Wg. autorki przepisu: "Warunkiem powstania kieszonki jest bardzo wysoka temperatura piekarnika i równie gorąca blacha." U mnie wychodziły za każdym razem bez kieszonek, ale i tak bardzo dobre. Bardzo polubiłam ten przepis.

Pitę najlepiej podawać prosto po wyjęciu z pieca. UWAGA: nie układać jednej na drugiej, bo opadną. Jeśli już wystygną i zrobią się twarde, można je łatwo odświeżyć w tosterze.

Smacznego!



niedziela, 10 lutego 2013

Hmm... Hummus!

Julia dobrze rozwiązała zagadkę :) Z pasty sezamowej rzeczywiście zrobiłam hummus.

Bardzo lubię hummus i jest to dla mnie jeden z podstawowych smaków kuchni bliskowschodniej.

Do hummusu dodaje się tahini, którą wiele osób nazywa troszkę mylnie pastą sezamową. A to nie całkiem to samo.  
Pasta sezamowa to po prostu pasta z ziaren sezamu, natomiast tahini to pasta na bazie ziaren sezamu, ale z innymi dodatkami. Do tahini dodaje się olej sezamowy lub arachidowy lub z pestek winogron, sok z cytryny, ew. czosnek, czasami sól lub cukier.

Pastę sezamową również można dodawać do hummusu, zamiast tahini. Robi się ją z prażonych łuskanych ziaren sezamu lub całych namaczanych w wodzie. Jest tłusta, 'ciężka', aromatyczna, bardzo gęsta. Można ją porównać do masła orzechowego, którym poniekąd w sumie jest. Smakuje jak zupełnie niesłodka chałwa. Jeśli będziecie z niej korzystać - ostrożnie! Ma silny smak i bardzo charakterystyczną teksturę, która pozostawia tłustą warstwę na języku. W tym wypadku lepiej dodać jej mniej niż za dużo.




Jeśli nie macie tahini lub pasty sezamowej, to i tak nic straconego! :) Dobry hummus można zrobić i bez tego. Będzie lżejszy i delikatniejszy.  Do hummusu dodaje się przede wszystkim oliwę z oliwek i czosnek. Poza tym sok z cytryny i ew. sól. Inne dodatki to już kwestia indywidualnych upodobań.

Hummus jadłam już niejeden, a sama robię go od kliku lat, przynajmniej 2-3 razy w roku. Wiem jaki jest mój ulubiony smak. Oliwa z oliwek, czosnek, pieprz cayenne, papryka ostra i słodka. Czasami dodaję też troszkę soli lub/i sok z cytryny.





Podstawowym składnikiem hummusu jest jednak ciecierzyca. Ciecierzyca smakiem i wyglądem przypomina groch. Występuje w kilku odmianach, a co ciekawe jest to roślina tylko uprawna - nie rośnie w ogóle na dziko. Do hummusu można wykorzystać ciecierzycę surową - wtedy trzeba ją wypłukać, namoczyć przez noc i ugotować. Albo ciecierzycę z puszki, w zalewie; wtedy trzeba ją odsączyć i wypłukać, ew. podgotować.




Hummus z pastą sezamową

Czas: 15 min.  gotowanie ciecierzycy + 10 min.

Składniki (na 4-6 porcji):
2 puszki ciecierzycy lub 150 gr suchej
2-3 łyżki soku z cytryny
1 łyżeczka słodkiej papryki
0,5 łyżeczki pieprzu cayenne
0,5 łyżeczki ostrej papryki
2 ząbki czosnku, obrane
2 łyżki pasty sezamowej
0,5 szklanki oliwy z oliwek (lub więcej)
opcjonalnie niecała łyżeczka soli

garnek z pokrywką
sitko
blender lub duża miska i widelec*

Jak zrobić:
Ciecierzycę odsączyć na sitku i obficie przepłukać zimną wodą. Wrzucić do garnka z gotującą się nieosoloną wodą i gotować pod przykryciem ok. 10-15 min. do momentu aż zacznie mięknąć, ale środek pozostanie twardawy, czyli al dente. Odcedzić, przestudzić.
Wszystko, poza oliwą wrzucić do blendera i miksować do momentu uzyskania gładkiej, jednolitej masy stopniowo dodając oliwę. Oliwy trzeba dać tyle ile hummus wchłonie, czyli do momentu aż zacznie się zbierać na wierzchu i nie będzie chciała się wmiksować.

* Hummus jest potrawą robioną tradycyjnie na Bliskim Wschodzie od setek, jeśli nie tysięcy lat. Przypominam, że w tamtych czasach nie było blenderów. Ba! nie było nawet elektryczności :)
Jeśli nie macie blendera: ugotować ciecierzycę na bardzo miękko. Potem rozgniatać widelcem w misce z pozostałymi składnikami. Czosnek wycisnąć przez praskę lub bardzo drobno posiekać.



Smacznego!

A jak podaje się hummus? Jako zimną przystawkę. Jako dip. Jako dodatek do dań głównych. Można podawać go saute lub z oliwą, ze słodką papryką, z ciecierzycą, z oliwkami, z natką pietruszki. No i oczywiście z pitą. Już, już, tuż, tuż dwa przepisy na pitę: klasyczną i pełnoziarnistą. Zapraszam :)

A hummusie w ogóle można poczytać sobie tu. Jest kilka przepisów, podstawowe informacje, krótka historia, dodatki. Warto zajrzeć.

Ps Hummus bardzo dobrze się przechowuje, można spokojnie trzymać go w pojemniczku w lodówce tydzień lub nawet dłużej. Jest najlepszy po 1-2 dniach, gdy się 'przegryzie'.

piątek, 8 lutego 2013

Lentilki

I nie chodzi wcale o czeskie czekoladowe drażetki, ale o... soczewicę. Z łaciny lens, a po angielsku lentil. Lentilki brzmi uroczo i uwielbiam to słowo jak i samą soczewicę. Generalnie soczewica lubi towarzystwo innych warzyw, pomidorów, majonezu, mandarynek lub ananasa. Szybko się gotuje. Można płukać przed gotowaniem, ale nie trzeba namaczać.Występuje w kilku odmianach, ja najbardziej lubię czerwoną i brązową.

Dziś soczewica czerwona w żółtej odsłonie. Przepis na post. zupy soczewicowej z warzywami z White Plate. A w zasadzie nim inspirowany, zupa Liski dała mi ogólny pomysł. Potem zupę robiłam sama w różnych wersjach. To co zostało z oryginału to soczewica plus warzywa, reszta wg. własnej fantazji. :)

Poza tym jest to kolejne danie, które w zasadzie robi się samo i świetnie sprawdza się przy 'przeglądzie lodówki'.




























Zupa z czerwonej soczewicy

Czas: 10 min. + 30 min. gotowanie

Składniki (na garnek ok. 3-4 l):
2 łyżki oliwy z oliwek
2 białe cebule (lub czerwone)
4 średnie ziemniaki
4 marchewki
1/4 korzenia selera
1 szkl. czerwonej soczewicy
3 liście lurowe
0,5 łyżeczki mielonego ziela angielskiego
0,5 łyżeczki pieprzu ziołowego
0,5 łyżeczki świeżo startej gałki muszkatołowej
1 łyżeczka kurkumy
chilli wg. preferencji co do ostrości (u mnie niecałe pół łyżeczki)
opcjonalnie 0,5 cm świeżo startego imbiru
bulion lub 1 kostka (eko!)
gorąca woda

opcjonalnie do podawania jogurt naturalny

deska do krojenia
nóż
obieraczka
garnek z przykrywką (ok. 3-4 l), najlepiej z powłoką teflonową i szeroki

Jak zrobić:
Warzywa obrać, umyć i pokroić w kostkę. Cebulę obrać i pokroić w kostkę.
W garnku rozgrzać oliwę. Wrzucić cebulę i smażyć, aż zacznie się lekko rumienić. Dodać warzywa i podsmażać od czasu do czasu mieszając ok. 5 min. Dodać soczewicę. Wymieszać. Dodać przyprawy i kostkę. Zalać gorącą wodą do ok. 3 cm ponad warzywa LUB opcja bez kostki: zalać bulionem. Wymieszać. Gotować na małym ogniu ok. 30 min, aż warzywa zmiękną od czasu do czasu mieszając.











 











 




Smacznego!

Prezenty c.d.

Płynie fala wypadków i przypadków różnych, raczej nieprzyjemnych, ale płynie też fala prezentów.
Dziś robiąc zakupy dostałam czekoladę! Ale nie taką zwykłą, o nie!

























 

Po pierwsze ziarna kakaowca używane do jej produkcji pochodzą z rolnictwa eko.
Po drugie jest robiona ręcznie.
Ale to przecież jeszcze nie żadne rewelacje.

Po trzecie jest, co najważniejsze, jest robiona z suszonych, a nie prażonych ziaren i konszowana na zimno! Pozwala to zachować wiele elementów odżywczych, które inaczej ulegają rozkładowi lub stają się nieprzyswajalne.
Po czwarte jest dosładzana nektarem z plamy kokosowej, co jest a) zdrowsze b) smaczniejsze.
Po piąte jest produkowana z peruwiańskiej odmiany kakaowca Criollo, który ma bardzo szlachetny i delikatny smak.
Po szóste z suszonymi jagodami goji i ziarnem kakaowca, co chyba dalszego komentarza nie wymaga ;).

 Jest po prostu super przepyszna. Brzmi to wszystko prawie jak reklama... Ponieważ w sumie chcę ją reklamować. Dobre produkty, zwłaszcza niszowe często potrzebują rekomendacji pocztą pantoflową (lub jak kto woli margetingu szeptanego).

Tak czy siak szczerze baaardzooo polecam!!!  :)))


środa, 6 lutego 2013

Prezenty!

Lubię dostawać prezenty. Choć jeśli miałabym wybierać z dwojga 'złego', to wolę dawać. Ale skoro dają to też nie narzekam. A ostatnio fala bardzo miłych, a do tego niespodziewanych prezentów płynie, płynie i płynie i póki co końca nie widać. Może to rekompensata od losu za różnie ostatnie mniejsze i większe nieprzyjemności i trudności, które mnie spotykają? :)

Dla Was w prezencie na dobry środek tygodnia flamingi z Walencji :)



























Po pierwsze: moja kuchenna rewolucja. Kuchnia jest dla mnie najważniejszą przestrzenią w domu i już od dawna chciałam w niej sporo pozmieniać. Ale zawsze było jakieś 'ale'. A to pieniądze (a raczej ich niedostatek na takie wydatki), a to czas, a to nietypowy wymiar no i przede wszystkim wykonanie. Lubię i umiem robić różne rzeczy typu 'DIY', ale nie wszystko da się zrobić samodzielnie; zwłaszcza, jeśli jest się małą blondynką! ;) I to właśnie pierwszy prezent - wykonanie. Znalazł się ochotnik, który bezinteresownie zaproponował swoją ogromną pomoc w tej kwestii. Super!!! Jednak na razie nie mówię nic więcej, żeby nie zapeszać, bo całość jest jeszcze nieskończona.

Po drugie: mała rzecz, a cieszy. Dostałam od Mamy dwa opakowania miętowej gumy do żucia z... Libanu! Nazywa się pepermint, ale smakuje zupełnie inaczej niż wszystkie znane mi do tej pory miętowe gumy do żucia i smakuje bardzo dobrze. Fajowo. Lubię takie małe rzeczy. Nietypowe, niespodziewane, na swój sposób egzotyczne. Cieszą.




























Po trzecie: czekolada! Ale nie zwykła czekolada, a czekolada do picia na gorąco. Z produktów wyłącznie rolnictwa ekologicznego i fair trade. Przyjechała z Kopenhagi. Co ciekawe w Danii w każdym sklepie jest mega wybór wszelkiej maści produktów eko, organic i fair trade. Niekończące się półki, również supermarketowe i również produktów własnych marek supermarketów. W normalnych cenach. Dlaczego tak nie może być w Polsce?!
Czekolada w postaci wiórków czekoladowych z masy na bazie miazgi kakaowej z dodatkiem brązowego cukru. Raczej gorzka niż słodka. Ulubiona na długie wieczory. No i mój kawałek Kopenhagi w domu :) A Kopenhaga jest (oczywiście poza Warszawą) moim ulubionym miastem do mieszkania, do życia w ogóle. Również mega super prezent.





























Po czwarte: jeden z ulubionych smaków. Pasta sezamowa. Kto zgadnie co z niej będzie? :)
Dla tych co nie wiedzą - jak wygląda widać na zdjęciu poniżej. A jak smakuje? Jak zupełnie niesłodka chałwa, czyli bardzo dobrze! Pastę dostałam całkiem niespodziewanie. Kolega napisał, że dostał jej duży (dla niego za duży) słoik i chce się podzielić. Dla mnie super. Takie prezenty i takie niespodzianki bardzo lubię. I pięknie koledze dziękuję! :)




























Last, but not the least. Po piąte: prezent dla samej siebie. Miłość od pierwszego wejrzenia, a do tego tania! ;) W Biedronce za 16 zł za komplet. Piękna solniczka i pieprzniczka (młynek). Kocham i już.





























Sprawiajmy sobie prezenty - nawzajem i sami sobie. Nawet małe rzeczy mogą dużo cieszyć :)

Miłego środka tygodnia. :)



poniedziałek, 4 lutego 2013

Tażin - przepis

O tażinie (wcale nie) wszystko tu.
Pisłam o naczyniu, marynowaniu cytryn i robieniu ras el hanout i o tażinie w ogóle.
Dziś obiecany przepis.

Tak jak pisałam składniki można w zasadzie dowolnie dobierać. Dziś podaję przepis na mój wczorajszy tażin, którym posilaliśmy się  przy moich 'kuchennych rewolucjach'. U mnie w kuchni duże zmiany, o czym za czas jakiś, jak już będzie co pokazywać :)

















Tażin na kuchenne rewolucje

Czas: 20 min. przygotowanie + 120 min. gotowanie

Składniki (na 5-7 porcji):

oliwa z oliwek, 2 łyżki
 4 duże ziemniaki
4 marchewki
2 cukinie
2 pietruszki (korzeń)
1/8 selera (korzeń)
1 puszka pomidorów (całe, bez skórki, bez dodatków)
czarne oliwki, 100-150 gr lub wg. uznania, drylowane, bez nadzienia, w zalewie wodnej
ok. 80 gr suszonych lub wędzonych śliwek
3-4 łyżki ziaren sezamu
6 ząbków czosnku (polski czosnek!)
kilka gałązek świeżej mięty
marynowana cytryna
ras el hanout, min. 2 -3 łyżki
ok. 0,5 l bulionu -> albo gotujecie rosół albo 1 eko kostka zalana 0,5 l wrzątku
1 niecała szkl. kaszy kuskus

deska do krojenia
nóż
obieraczka
naczynie do tażinu, czyli najlepiej tażin albo np. żeliwna brytfanka z przykrywką (ja korzystam z takiej)
bardzo przyda się też młynek do przypraw lub/i moździerz do zrobienia ras el hanout



































 
Jak zrobić:
Naczynie do tażinu wysmarować oliwą, dno i boki.
Sezam uprażyć na patelni - ziarna wysypać na rozgrzaną patelnię i prażyć na średnim ogniu do momentu aż się zarumienią.
Oliwki odcedzić i pokroić. Śliwki również pokroić.
Ziemniaki, marchewki, pietruszki, seler i cukinie obrać i  pokroić w talarki lub paski lub średnią kostkę.
Pomidory odsączyć i pokroić.

Pokrojone warzywa, śliwki i oliwki układać warstwami w naczyniu, obficie posypując ras hanout i sezamem.
Na wierzch położyć cytrynę, rozgniecione (nieobrane!) ząbki czosnku i miętę.

Wszystko podlać sokiem z pomidorów i bulionem.
Naczynie przykryć i wstawić do rozgrzanego piekarnika. Piec (nie odkrywając!) ok. 120 min. w temp. 180-200 st. Na 5 min przed podaniem dosypać kuskus. Pododawać najlepiej bezpośrednio po zrobiniu, 'prosto z pieca'!

Smacznego! 

شهية طيبة!

sobota, 2 lutego 2013

Gdzie mieszka Tażin i o cudownym zmartwychwstaniu


Tażin.
Lub tadżin lub tagine lub tajine.

 
Zdj. tu.

Tażin to po pierwsze specjalne naczynie charakterystyczne dla kuchni Maghrebu, a szczególnie marokańskiej. To gliniana misa ze stożkową kominową pokrywą, często charakterystycznie zdobiona. Po drugie specjalne danie z tegoż regionu przyrządzane w... właśnie tażinie. Bardziej dociekliwych tych zawiłości odsyłam do wujka googla :).

Co jest w tażinie ważne? Naczynie - o którym dalej. Poza tym, a może właśnie przede wszystkim przyprawa Ras el hanout i marynowane cytryny.

Ras el hanout to mieszanka przypraw i ziół. Nazwa znaczy mniej więcej tyle co "wizytówka sklepu" i bierze się z tradycji  "mieszanka najlepszych przypraw jakie ma do zaoferowania dany sklep/sprzedawca". Dziś to po prostu zwyczajowa nazwa marokańskiej mieszanki przypraw. Ile sklepów i ilu szefów kuchni tyle odmian, choć ma kilka podstawowych składników.
Bazą jest najczęściej słodka papryka. Poza tym: chilli lub/i ostra papryka, kardamon, goździki, cynamon, kolendra (ziarna) lub świeże liście siekane, gałka muszkatołowa, czarny pieprz. Najlepiej oczywiście, gdy wszystkie przyprawy są świeżo mielone/tarte. Dalej - te niestety są rzadziej dostępne w Polsce - tamaryszek, pączki róży i... W różnych odmianach występują też: kurkuma, szafran, jałowiec, imbir, mięta, natka pietruszki, tymianek, rozmaryn, ziele angielskie i... Podpowiedzią służy też angielska Wikipedia. :)

Można oczywiście kupić gotową mieszankę. Ale sądzę, że lepiej zrobić ją samodzielnie. Ja robię sama. Jakie jest moje ras el hanout? Nie powiem! Mam swoją ulubioną bazę, ale poza tym za każdym razem inne, zależy od dnia, humoru, pogody, okazji... Eksperymentujcie, szukajcie nowych smaków, poznawajcie przyprawy i zioła! Polecam kupowanie, jeśli to możliwe, całych nasion lub ziaren etc i mielenie na świeżo: w młynku, w moździerzu lub nawet zgniatanie pomiędzy dwoma łyżkami albo wałkiem do ciasta.

Poza tym jeśli chodzi o przyprawianie: jeszcze czosnek. Najlepiej całe ząbki, nieobrane, lekko rozgniecione. Oraz gałązki świeżych ziół, np. mięty lub rozmarynu. Opcjonalnie do podawania posiekana natka pietruszki.

UWAGA!
1) Tażinu nigdy się nie soli.
2) Ras el hanout dodaje się bardzo obficie. Ja zużywam ok. 1/3 - 1/2 szkl. przyprawy na jeden raz.


Na zdj. moje dzisiejsze ras el hanout.


Marynowane cytryny. Tradycyjnie marynowanie cytryny trwa ok. 1 miesiąca lub nawet dłużej.
Ja po pierwsze do cierpliwych nie należę, po drugie najczęściej gotuję ad hoc, po trzecie zawsze zapominam zamarynować wcześniej 'na zapas'. A więc wersja ekspresowa: cytrynę umyć, można obrać, ale nie koniecznie. Pokroić w plasterki i układać warstwami obficie przesypując solą w słoiczku. Zalać wrzątkiem. Słoik zakręcić, ew. zawekować. Odstawić na min. 2-3 godz. Najlepiej oczywiście na kilka dni. Można trzymać w lodówce lub w temp. pokojowej.


Na zdj. niedojrzały jeszcze owoc cytryny w szklarni ogrodu botanicznego w Leuven.


Gdzie mieszka tażin i o cudownym zmartwychwstaniu właśnie, czyli naczynie.
Tradycyjnie tażin robi się w... tażinie na ogniu. Mniej tradycyjnie w.. tażinie, ale w piekarniku lub piecu opalanym drewnem - jak piec do pizzy (restauracje). Jeszcze mniej tradycyjnie - wg. kreatywności gotującego. Widziałam już pomysły robienia komina z folii aluminiowej do żaroodpornego naczynia, a nawet pomysł gotowania w garnku lub patelni.
Ja optuję za: a) ceramicznym garnkiem z pokrywką, b) żaroodpornym szklanym naczyniem z pokrywką lub c) tradycyjną żeliwną brytfanką, również z przykrywką. Dlaczego z przykrywką? W przygotowywaniu tażinu ważne jest, aby w czasie gotowania/pieczenia/duszenia był w miarę szczelnie przykryty i NIE należy go odkrywać ani mieszać etc aż do momentu podania.
Ja korzystam z żeliwnej brytfanki. Bardzo starej i bardzo dobrej. Ok. pół roku temu robiłam generalny przegląd wszelkich kuchennych utensyliów i właśnie wtedy ją znalazłam. Po babci. A babcia była oczywiście najlepszą babcią na świecie, ale też bardzo dobrze gotowała. Właśnie wraz z cudownym odnalezieniem brytfanki zmartwychwstał kuchennych duch babci. Jakoś od tej pory wszystko wychodzi jeszcze lepiej i jeszcze przyjemniej się gotuje!



Na zdj. mój dzisiejszy tażin.

Mięso, warzywa, owoce, orzechy, kuskus..., czyli pozostałe składniki.
Tak jak nie ma jednego przepisu na ras el hanout, tak samo nie ma jednej listy pozostałych składników.

Najczęściej tażin robi się z jagnięciną lub kurczkiem, ew. z ciemnym mięsem, wtedy można podlać czerwonym winem. Ja nie jem mięsa, więc opcja wege, czyli po prostu bez mięsa i już. Poza tym tażin i tak bazuje przede wszystkim na warzywach. Czasami robię go, gdy przychodzi pora na 'przegląd lodówki'.
Można też robić z rybą.

Warzywa - w zasadzie nadają się wszystkie. Najczęściej: bakłażany, cukinia, marchewka, korzeń pietruszki, cebule, ziemniaki, papryka, pomidory, fasola, ciecierzyca, ogórek, a nawet seler. Poza tym oliwki, zielone lub czarne, ew. czerwone, ale te są rzadko dostępne; drylowane, bez nadzienia.

Owoce - suszone lub wędzone: śliwki, morele, rodzynki, daktyle, figi. Opcjonalnie otarta skórka z pomarańczy, cytryny lub limonki. Ew. gruszki lub melon.

Orzechy: blanszowane lub prażone migdały, orzechy włoskie, prażony sezam, orzechy nerkowca.

Kuskus: dodaje się go na koniec, ponieważ bardzo szybko puchnie i wchłania dużo wody. Trzeba tylko pamiętać, aby nie przedobrzyć i np. jeśli dajemy dużo ziemniaków czy ciecierzycy, wtedy zrezygnować z kuskusu lub dać go dużo mniej.

Oliwa z oliwek - do posmarowania formy, ew. podlania, najlepiej oczywiście extra virgine.

Bulion - do podlania całości jeszcze przed pieczeniem. Oby nie z kostki z glutaminianem sodu! Można teraz dostać kostki eko, bez gs, nawet w rozsądnej cenie (ok. 8-9 zł za 6 szt.). Dla wytrwałych i cierpliwych - gotowanie domowego bulionu. Ja bardzo rzadko to robię i nie jest to moja specjalność, za to bardzo dobrze robi bulion/rosół mój kolega. Może podzieli przepisem? :)

Opcjonalnie można podawać z serem np. feta.


A dlaczego u mnie w zakładce "Z podróży"? Znam dobrze kuchnię arabską, ale Lewantu, a nie Maghrebu. Tażin jadłam po raz pierwszy w Belgii! Polecam marokańską restaurację w starej części Leuven. Więc smak przywieziony z podróży. A jak widać danie ciekawe, całą książkę by można...
Jeszcze kilka słów dla dociekliwych tu, z filmikiem.


Uff!
Wbrew pozorom zrobienie tażinu jest bardzo proste. Jest to typowe one-pot-dish i typowe 'wrzuć i niech się samo gotuje'. Właściwy przepis na tażin w niedzielę, a tym czasem dobrego weekendu :)

A na koniec piękne ziarna kardamonu (zdj. z ang. Wikipedii). Jedna z moich ulubionych przypraw! A jak się właśnie dowiedziałam trzecia najdroższa ze wszystkich przypraw na świecie, pierwszy jest szafran, druga wanilia, obie również bardzo lubię. Poza tym okazuje się, że kardamon można również palić!


piątek, 1 lutego 2013

Prawie jak florentynki, czyli lato na zimową pluchę

Lubię gruszki. Bardzo lubię gruszki.
Oczywiście te zimowe nie są tak dobre jak te w sezonie, ale nawet to mnie nie zniechęca i jeśli jest możliwość kupienia gruszek nawet w zimie, bardzo chętnie z niej korzystam.
Lubię też florentynki. Też bardzo.
Dziś udało mi się połączyć te dwa smaki!

Super na zimową pluchę i okropne długie ciemne wieczory.

































Gruszki // Florentynki

Czas: 10-15 min.

Składniki (na 2-4 porcji):
3-4 gruszki (mogą być twarde)
2 łyżki posiekanych migdałów lub płatków migdałowych
1-2 łyżki brązowego cukru (wg. upodobań do co słodkości)
niecała łyżka masła
0,5 łyżeczki  mielonego cynamonu
0,5 łyżeczki mielonego kardamonu

miseczka, nóż
garnek z grubym dnem, najlepiej teflonowy lub średnia patelnia
drewniana łyżka do mieszania


Jak zrobić:
Gruszki obrać i usunąć gniazda nasienne. Pokroić w paski, plasterki lub kostkę - jak Wam najwygodniej. Odstawić w miseczce.
Do lekko już rozgrzanego garnka wsypać migdały. Prażyć na małym ogniu, aż lekko się zarumienią, od czasu do czasu mieszając. Dodać cukier, można stopniowo, aby nie wyszło od razu za słodkie. Lekko zamieszać, najlepiej przez potrząsanie garnka. Poczekać aż cukier się rozpuści. NIE mieszać w tym czasie, aby nie schładzać cukru, aby zrobił się karmel. Jak poznać ten moment? Cukier się rozpuści, zbrązowieje i zmieni zapach na taki właśnie karmelowy.
Dodać masło, cynamon i kardamon. Zamieszać. Odczekać ok. 1-2 min. od czasu do czasu mieszając.
Dodać gruszki. Wymieszać, aby gruszki obtoczyły się równomiernie w karmelu i migdałach.
Zmniejszyć ogień i dusić/smażyć ok. 3-5 min. do momentu, aż gruszki zaczną mięknąć.

UWAGA!
Zarówno migdały jak i cukier łatwo mogą zacząć się palić. Pojawia się wtedy dym i nieprzyjemny gorzki zapach. trzeba bardzo uważać, żeby nie przegapić właściwego momentu i nie 'przedobrzyć'. Niestety, jeśli tak się stanie nie da się tu już nic uratować i całość jest po prostu do wyrzucenia.

Poza tym radzę: podawać na ciepło, a garnek od razu zalać ciepłą lub gorącą wodą, aby resztki karmelu nie przywarły.

Opcjonalnie po dodaniu gruszek można całość podlać ok. 100 ml białego wina.

Smacznego!