wtorek, 17 kwietnia 2012

gruszki + wino

Już jutro! I dużo więcej pyszności :) Wiosenna leniwa niedziela po hiszpańsku. Mango i ser owczy prosto z Walencji. I... Mmm... Już sama się nie mogę doczekać!

sobota, 7 kwietnia 2012

















No właśnie. Na Święta słoneczna migawka z Malagi :)
A Święta, niezależnie jak i z kim obchodzicie (a może nie obchodzicie, tylko po prostu jest kilka dni wolnego)
niech będą czasem przede wszystkim odpoczynku. Wypatrywania wiosny. Radości. Tych małych i dużych!

No i nie bądźmy zbyt poważni! Więc na deser taki smaczek. Wesołego!

Mazurek last minute - opcja owocowa :)

Leżały u mnie już od kilku dni trzy piękne jabłka i duże opakowanie suszonych moreli. Nie udało mi się za to dostać płatków migdałowych. A żeby nic się nie marnowało...

Mój mazurek:
spód z kruchego ciasta (zdjęcie przed pieczeniem poniżej)
owoce (zdjęcie poniżej)
kajmak z kminkiem








































Jak zrobić owoce?

Proste: jabłka obrać i pokroić w drobne kawałki. Morele opłukać i też drobno pokroić. Na patelnię wsypać łyżkę cukru (użyłam brązowego). Rozpuścić cukier, uważać aby nie spalić! Dodać jabłka i pól szklanki wody. Zamieszać. Dusić pod przykryciem ok. 5 min. od czasu do czasu mieszając. Dodać morele. Dusić razem jeszcze kilka minut. Odparować. Przestudzić. Nakładać na wystudzony spód z kruchego ciasta. Na to kajmak. Udekorować. Użyłam jeszcze suszonych wiśni. Uwaga na wiśnie! mogą być bardzo kwaśne. Wtedy można je namoczyć w ciepłym syropie cukrowym.

No i etap najważniejszy: Cieszyć się z efektów swojej pracy :)



O tym, że nie lubię kminku! (Mazurek last minute)

A więc obiecany mazurek. Nie lubię kminku, anyżku ani czarnuszki. Wiele osób ich nie lubi. Mają to specyficzne 'coś' w smaku. Jeśli tylko mogę unikam kminku. A warto wiedzieć, że ma on wiele dobrych właściwości. Min. pomaga w trawieniu, dlatego poleca się go szczególnie do potraw świątecznych oraz kapusty, kalafiora, grochu, bobu etc, bo pomaga też na wzdęcia. A ja nie lubię i już! Jest jednak ratunek :). Odkryłam, że mielony kminek jest... słodki! Ma o wiele przyjemniejszy aromat i bardziej delikatny smak. Pasuje znakomicie do deserów, np. właśnie kajmaku albo owoców. Jeśli nie doda się go za dużo ciekawie wzbogaci smak, ale go nie 'zepsuje'. Ja spróbowałam i spodobało mi się. Kajmak robię już tylko w wersji kminkowej! :)

Wersja super easy

Składniki:

kajmak:
gotowa masa kajmakowa/korówkowa w puszce
(przed kupieniem pamiętaj tylko, żeby sprawdzić skład!)
łyżeczka mielonego kminku

opcjonalnie do dekoracji: suszone morele lub płatki migdałowe

'spód' czyli po prostu kruche ciasto
a) do kupienia gotowe w dużych sklepach - nie polecam
b) można zamówić w swojej cukierni, sklepie eko etc - polecam, będzie bez konserwantów, sztucznych barwników, aromatów i spulchniaczy
c) można wykorzystać zwykłe wafle (te duże okrągłe i np. przekładać warstwami)
lub  herbatniki albo biszkopty ułożone na blasze

Jak zrobić:
kajmak wymieszać b. dokładnie z kminkiem
masę nałożyć równomiernie na spód z kruchego ciasta
opcjonalnie udekorować morelami/migdałami

Czas: ok. 10 miut

Gotowe!

Wersja easy

Składniki:
kajmak:
1 puszka mleka skondensowanego słodzonego
łyżeczka mielonego kminku

opcjonalnie do dekoracji: suszone morele lub płatki migdałowe

 'spód' czyli po prostu kruche ciasto:
150 gr masła
8 łyżek mąki (ja użyłam pszennej, typ 480, czyli tej 'zwykłej')
4 łyżki brązowego cukru
2 żółtka
1 łyżka zimnej wody
po pół łyżeczki: świeżo zmielonej gałki muszkatołowej, suszonego imbiru, kardamonu
szczypta soli morskiej

Jak zrobić:
Zamkniętą puszkę wstawić do garnka, zalać całkowicie wodą. Wstawić na ogień. Od momentu zagotowania się wody gotować ok. 2h. Im dłużej będzie się gotować tym gęstszy i ciemniejszy będzie kajmak. UWAGA! koniecznie pamiętać o uzupełnianiu wody, tak aby cała puszka była cały czas przykryta.
W międzyczasie przygotować ciasto: masło, mąkę, cukier, żółtka i przyprawy wymieszać, zagnieść ciasto. Powinno być po wyrobieniu bardziej jak kruszona niż jeden zwarty kawałek. Dodać wodę. Wyrobić.
Rozgrzać piekarnik. Blachę lub formę do tarty wyłożyć równomiernie ciastem na grubość ok. 0,5 cm. Wstawić do piekarnika. Piec ok. 20-30 min. do momentu aż wierzch się delikatnie zarumieni. Uważać, aby nie spalić spodu.
Mi ostatnio zostało trochę surowego ciasta - można je przechowywać do 3 dni w lodówce, zamrozić lub zrobić ciasteczka.
Kruche ciasto w wersji minimum to masło, mąka i zimna woda. Do deserów plus cukier. Ale takie jest dość twarde. Można więc tak jak tu dodać żółtek. Ale można też śmietany, serka typu mascarpone lub homogenizowanego. Takie jest bardziej kruche i bardziej miękkie. Można też pominąć przyprawy, szczególnie imbir - daje bardzo specyficzny posmak dodany do wypieków, który nie wszyscy lubią.
Puszkę koniecznie wystudzić przed otwarciem. Inaczej 'wybucha' - gorący kajmak pod ciśnieniem gwałtownie strzela z puszki.  Można się poparzyć.
Kajmak wymieszać dokładnie z kminkiem. Nałożyć na spód z kruchego ciasta.
Opcjonalnie udekorować migdałami/morelami.


Czas:  ok. 30 min. pracy + 2h na gotowanie kajmaku

Gotowe!

Smacznego! :)



































A na zdjęciu wersja tartinkowa łączona :) Gotowe tartinki i kajmak z mleka.

piątek, 6 kwietnia 2012

Święta last minute, czyli...

...coś dla tych zapracowanych i tych leniwych :)
Już jutro mazurek w wersji easy i super easy. Zrobienie tej pierwszej zajmuje ok. pół godziny, a tej drugiej 10 minut!
Obie pyszne.
A tymczasem rzecz o Króliczku Wielkanocnym.

poniedziałek, 2 kwietnia 2012

Kawa? Kawa. Kawa!

Tak najczęściej wygląda mój poranek. Kawa. Bardzo lubię. W wersji podstawowej americano z zimnym chudym mlekiem. Duży kubek. Ulubiony ten niebieski.
Nigdy nie piję rozpuszczalnej. Jeśli tylko mogę kupuję tą fairtade'ową .
 













Obrazek z 9gag

A moja kawa? Proste. Prawie odruchowe. Zaparzyć espresso. Dolać gorącej wody. Dolać mleka. Gotowe.












Czasem, tak jak dziś, trochę urozmaicenia. Goździki i brązowy cukier. Enjoy!












Kawa? Kawa. Kawa?

Ja już wypiłam swoją. Teraz czas do pracy!
A Wy jaką lubicie? A może herbata?

niedziela, 1 kwietnia 2012

Kilka migawek, czyli Walencja jesienią.

Mając już serdecznie dość odmrażania sobie tego i owego w szarym, deszczowym Leuven, pojechałam odwiedzić przyjaciółkę w Walencji. Koniec listopada, a ja pakuję do walizki szorty i sandały!
Słońce, plaża, wino, tortilla de patatas (chociaż moja najulubieńsza jest w Maladze!), palmy, zakupy, plotkowanie, zwiedzanie. Śniadania w ciepełku na tarasie.

Cóż... Wiele się nie nacieszyłam, bo prawie całe dwa tygodnie byłam chora, ale i tak już lepiej chorować mając palmy za oknem. Świeże mango na śniadanie, lunch albo kolację, co kto woli. Ja mango uwielbiam, więc dla mnie może być równie dobrze saute, z jogurtem i musli na śniadanie albo jako chutney w daniach obiadowych. Szczególnie w połączeniu marynowanym imbirem albo kardamonem. A przepis na chutney z mango już niebawem! :) Sok z mandarynek i brzoskwiń. Kawa. Jakoś przeżyłam i udało się jednak chociaż troszkę skorzystać z wyjazdu. (To i tak wartość dodana do cudowności samej w sobie spędzenia dwóch tygodni z moją przyjaciółką!)

Dziś na dobranoc dwie migawki. Ciąg dalszy niebawem :)




Wreszcie wiosna. A u mnie wiosna pachnie rozmarynem!

Fusilli z wędzonym łososiem w śmietanie ze świeżymi ziołami

Kojarzy mi się z jesienią spędzoną w Walencji i zimą w Leuven. Dość długo przymierzałam się do zrobienia go wreszcie. Przyszła wiosna, słońce. Jakoś tak bardziej chce się żyć. Wreszcie zrobiłam. Ale zapach! No i ręce ciągle jeszcze przesiąknięte rozmarynem…
Przepis dostałam od Marca, Włocha z Cosenzy, którego poznałam w Leuven w Belgii na kolacji z cyklu ‘pot luck dinner’, gdzie gospodarzem był z kolei Japończyk; a ja popijałam naszą polską Żubrówkę z Kanadyjczykiem i kilkoma koleżankami z Rumunii. Swoją drogą na tej samej kolacji był też przeuroczy Tajwańczyk urodzony Finlandii, mieszkający teraz na stałe w Danii, a odwiedzający swoją dziewczynę pracującą teraz w Leuven właśnie (uff! chyba nic nie pomyliłam), który przygotował… (i muszę przyznać wyśmienite!)… Shepherd's pie!
Było pysznie! Ale w pamięć (i serce) zapadło mi szczególnie właśnie fusilli Marca. Jego wersja była łagodniejsza od mojej, jakby lżejsza… w sumie po prostu inna, może prostsza, taka oszczędna. Taka bardziej męska? W jego wersji nie było rozmarynu, pomidory koktajlowe zwyczajnie wrzucone w połówkach na patelnię i plasterki zielonych oliwek oraz magiczny składnik, nad którym debatowałyśmy dość długo z koleżankami Rumunkami nie mogąc dociec co to. ‘To coś’, ta ingrediencja, która unosi cały smak… Zagadkę rozwiązała w końcu Irina. Półsłodkie białe wino, które nota bene ja sama przywiozłam na tą kolację ze słonecznej Walencji. Nie dużo, delikatnie, może pół lampki. Fusilli Marca kusiło delikatną słodyczą, moje nęci intensywnym aromatem ziół i samej ryby. No cóż, polska wiosna jest z pewnością trochę inna niż w Cosenzy!

Zdjęć niewiele, tak bywa. Obiecuję poprawę.













Składniki (na 4-5 porcji):
3 średnie ząbki czosnku
Garść świeżego rozmarynu
Ok. 1 łyżeczka ziaren zielonego pieprzu
1-2 łyżki oliwy
2-3 średnie pomidory
100 gr wędzonego na zimno łososia
Garść świeżej natki pietruszki
(Uwaga: ta już ścięta kupowana w pęczku ma mocniejszy aromat/smak niż ta z doniczki)
Śmietana, ok. 350 ml
(polecam Zott, jedyna ogólnodostępna śmietana bez żadnych dodatków, niehomogenizowana, ja używam najczęściej 12%, szczególnie tu: mamy już oliwę i tłustą rybę!)
Jeszcze kilka posikanych listków świeżego rozmarynu
Sól (używam soli morskiej, trzeba pamiętać jednak, że jest mniej słona od zwykłej kamiennej)
400 gr świderków fusilli (używam makaronów pełnoziarnistych)

Poza tym potrzebne będą:
patelnia z przykrywką
garnek ok. 2l
deska do krojenia
ostry nóż do siekania


Jak zrobić i uwag kilka w ogóle

Posiekać drobno rozmaryn (same listki, przynajmniej ja nie lubię jak mi potem te kawałki łodyżek włażą między żeby). Posiekać drobno czosnek, aby łatwiej go obrać najpierw trochę go zmiażdżyć ręką albo nożem na blacie, łupina sama potem ładnie schodzi. Ziarenka zielonego pieprzu zmielić w młynku lub rozdrobnić w moździerzu. Jeśli ktoś nie ma żadnego z tych sprzętów, ziarenka można zgniatać używając dwóch łyżek (położyć je na jedną w środku, a drugą na wierzch i dociskać).
Na patelni, na małym ogniu, rozgrzać oliwę. Dodać czosnek, rozmaryn i pieprz. Trzeba bardzo uważać, aby nie spalić czosnku, staje się wtedy gorzki i psuje smak.
W międzyczasie sparzyć pomidory, obrać i drobno pokroić. Kiedy czosnek już zmięknie, dodać pomidory, przykryć patelnię i dusić ok. 3-5 min, do momentu, aż pomidory całkiem zmiękną (będą miały wtedy konsystencję mniej więcej jak śliwki w powidłach).
Posiekać natkę i dodać do patelni. Warto wiedzieć przy okazji, że pietruszka (i korzeń i natka) neutralizują ulubiony przez nas wszystkich zapewne 'czosnkowy oddech' :).
Płaty łososia drobno pokroić. Odkryć patelnię, pozwolić trochę odparować – pomidory puściły dużo wody, a chcemy mieć przecież sos, a nie zupę! Dodać łososia. Zamieszać. Podsmażać lub dusić ok. 5 min. Podsmażony będzie miał jeszcze mocniejszy smak, duszony będzie bardziej łagodny. Patelnie odstawić na ok. 10 min. do wystudzenia.
Zagotować ok. 2 l. wody, z solą (1 łyżeczka, zwykłej soli mniej) i łyżką oliwy. Ugotować makaron, średnio fusilli gotują się al dente ok. 8 min., czas gotowania można sprawdzić na opakowaniu albo sprawdzać ‘na bieżąco’, próbując makaronu. Ja czuję jak zmienia się zapach gotującego się makaronu i po prostu wiem kiedy to ‘już’! :) Jakoś tak już jest, po prostu. Odcedzić makaron.
W między czasie do wystudzonego sosu dodać śmietanę, stopniowo, mieszając cały czas. Wstawić sos na mały ogień, dodać kilka listków rozmarynu, doprowadzić do wrzenia.

Gotowe!















Teraz tylko nakładać. Można zgodnie z włoską tradycją (choć ja tak robię bardzo rzadko i nie widzę żadnej zasadniczej różnicy) dodać już ugotowany makaron do sosu i podgrzewać jeszcze króciutko razem w patelni.

Smacznego!